Kozice w Masywie Śnieżnika
Historia introdukcji kozic w Sudetach Wschodnich i późniejsze losy tutejszej ich populacji.
Co mają wspólnego kozice z Masywu Śnieżnika z Zakonem Krzyżackim ?
O ile jedna fotka jest żartem, to samo pytanie jest jak najbardziej poważne...
W 1913 roku w nieodległych czeskich górach Jesenikach na ziemiach należących do Zakonu Krzyżackiego z inicjatywy jego Wielkiego Mistrza Eugena Ferdinanda Piusa Bernharda von Österreich utworzono zagrodę, w której przez 15 lat rozmnażano sprowadzone z dolnych partii Alp "leśne" kozice. 100 lat temu stado ze zboczy Pradziada wypuszczono na wolność, gdzie podzieliło się ono na trzy grupy. Równolegle graniczące z dobrami krzyżackimi biskupstwo wrocławskie prowadziło własną próbę introdukcji kozic, również i tych tatrzańskich, która to próba zakończyła się niepowodzeniem. Sprowadzone i rozmnożone zaś kozice alpejskie po wypuszczeniu w 1939 roku na wolność podzieliły się na dwie grupy, z których jedna przyłączyła się do tych "krzyżackich" z Pradziada, część zaś bytowała samodzielnie. W Jesenikach kozice rozmnażały się bez przeszkód, osiągając szacowaną liczbę 1000 sztuk, co stanowiło zagrożenie dla miejscowych lasów. Niestety stanowiło to wyrok dla ok. 200 kozic rocznie, w wyniku odstrzału żyło tam na początku naszego wieku już tylko 150-200 osobników. W latach siedemdziesiątych minionego stulecia mała grupka jakby wyczuwając nadchodząca strzelaninę, ewakuowała się w Masyw Śnieżnika, gdzie bywa widywana m.in. na zboczach Średniaka. Wraz z tymi z Jeseników i z Gór Łużyckich stanowią najdalej na północ żyjąca grupę kozic alpejskich, nie powiodła się bowiem próba ich introdukcji w Karkonoszach i w Skandynawii. Zakon Krzyżacki zajął się zaś innymi problemami, a ściślej inne problemy zajęły się Zakonem. Zbrodniczy reżim hitlerowski uznał zniszczenie Zakonu za swój cel i realizował go z całą mocą. Po drugiej wojnie światowej dobra zakonne zostały znacjonalizowane przez Czechosłowację, obecnie zdarza się słyszeć o próbach ich odzyskania przez Zakon Krzyżacki. Malborkowi to nie grozi, ale to już inna, zupełnie inna historia :)